Wielka Rawka 2025 – Relacja

on

Dnia 01.02.2025 wraz z towarzyszką jesteśmy drugi dzień w Bieszczadach. Nocujemy w domku „Poza Szlakiem” znajdującym się w Wetlinie. Dom bardzo ładny i urokliwy, a i właścicielka miła. Nie można tego było powiedzieć o wspólokatorach zza ściany, którzy wydzierali się całą noc. O poranku przed naszymi oczami pojawią się zaśnieżone Hnatowe Berdo. Jestem dość zdziwiony, ponieważ jeszcze dzień wcześniej nie widziałem ani grama śniegu nigdzie w okolicy.

Po wyjściu o poranku wita nas typowy bieszczadzki krajobraz.

Nie mamy zbytnio planu na ten dzień. W dniu wczorajszym, przyszliśmy pieszo z Brzegów Górnych asfaltem, podchodząc jeszcze na chwilkę na Połonine Caryńską.

Zastanawiamy się oboje nad skorzystaniem z autobusu, bowiem chcąc zdobyć jakikolwiek szczyt trzeba by to było zgrać logistycznie z noclegiem, który mamy w Ustrzykach Górnych, a sama trasa asfaltem tam to spora część dnia. Koniec końców autobus tego dnia nie kursuje, a my powoli zmierzamy w stronę Ustrzyków.

Gdzieś w okolicach końca Wetliny spontanicznie postanawiamy zejść na szlak zielony i zacząć piąć się w górę. Błoto jest zmrożone, a szlak przyjemny. Co ciekawe jak na niszowy szlak całkiem nieźle utrzymany.

Na uwagę zasługują drewniane kładki.

Im wyżej tym więcej śniegu. Jeszcze wczoraj nie było go ani grama. To ciekawe bo śnieg jest twardy i zmrożony, jakby stary.

Gdyby nie ta insfrastruktura pomyślałbym, że to zwykły las gdzieś w Małopolsce. Typowa dla Bieszczad, Beskidu Niskiego i innych Magur buczyna karpacka.

Po chwili zaczynamy finalne podejście do wierzchołka gór. Potem będziemy po tym wierzchołku maszerować jeszcze wiele godzin.

Dochodzimy do wypłaszczenia i w końcu można odpocząć od podejściowej wyrypy.

Bardzo urokliwe są polanki ze spontanicznie usytuowanymi iglakami wśrod buczyny. Te miejsca wydają się być idealna na biwak.

Przyroda tutaj już faktycznie robi się nieco inna niż w mojej ojczystej Małopolsce.

Po prawej stronie rozpościerają się Bieszczady Słowackie.

Ścieżka jest bardzo wąska i łatwo zapadamy się w śniegu.

Poniżej przykład takiej polanki z potężnym iglakiem, o której wcześniej mówiłem.

Dookoła drzew pojawia się obniżenie w śniegu. Debatowałem na ten temat, ale odpowiedzi nie znalazłem.

Przechodzimy przez szczyt o dziwacznej nazwie „Dił Szelesisty” i zbliżamy się w kierunku wiaty turystycznej, o której w sumie dowiemy się zauważając ją.

Tutaj nieco bardziej przejrzyste miejsce, a w tle panorama Bieszczad.

Tutaj słyszymy po raz pierwszy ludzkie głosy. Dotychczas były tylko jedne ślady na szlaku i ani żywej duszy. Odpowiedzią jest skrzyżowanie szlaków „Dział”.

Ponownie widok na słowackie Bieszczady.

I docieramy do wiaty gdzie zagraniczni turyści raczą się alkoholem i jedzeniem. Witamy się, nie zatrzymujemy się jednak i ruszamy dalej. Do tej pory ani razu nie pozwoliliśmy sobie na przerwę.

W końcu pojawia się towarzystwo.

My jednak raczymy się ciepłym posiłkiem, który podgrzewamy na piecyku turystycznym. Firma Kogoot – serdecznie polecam.

Decydujemy się na zdobycie Małej Rawki mimo, że naprawdę jesteśmy już zmęczeni. Ciepły posiłek dodał nam nieco siły.

Podczas przygotowania posiłku mocno zmarzły mi palce u rąk. Tutaj po raz pierwszy wytestowałem ogrzewacza chemiczne i są doskonałe na takie okazje. Totalny must have na kryzysowe sytuacje. Ale uwaga – tylko te przyklejane do ciała, pozostałe nie będą w stanie sensownie przekazywać ciepła i grzać krwi. W tle majaczy Mała i Wielka Rawka.

Tutaj panorama z okolic Małej Rawki.

Niesamowite wrażenie robią również pokryte szronem lasy.

Przed nami ślady skutera snieżnego. Chwilę później spotykamy GOPRowców, którzy się nim poruszają i zbierają flagi, które miały pomóc w orientacji na ścieżce którą i tak widać?

Kolejne ujęcia na zmrożone lasy.

Docieramy na szczyt Małej Rawki. Chwila na regenerację i pada decyzja zdobycia Wielkiej Rawki, gdyż ta jest już naprawdę blisko, a czas nam sprzyja.

Wyruszamy przyjemnym podejściem.

Tuż przed Wielką Rawką jeszcze klimatyczny lasek do przejścia.

Przed nami masyw Wielkiej Rawki – to już ostatnia prosta.

Docieramy na płaskowyż Wielkiej Rawki.

Poniżej na zdjęciu tajemniczy obiekt, który okazał się znakiem geodezyjnym.

Po prawej stronie ponownie słowackie Bieszczady.

W pewnym momencie Wielkiej Rawki zrobiła się nawet lekka ekspozycja w okolicy, której był dużych rozmiarów nawis. Nie spodziewałem się tego tutaj.

Dochodzimy do skrzyżowania szlaków po przejściu całego płaskowyżu i wracamy.

Wracamy na Małą Rawkę, a potem schodzimy w kierunku Brzegów Górnych, gdzie mamy zaparkowane auto.

Przechodzimy przez gęstą buczynę karpacką, momentami jest bardzo ślisko, a las jest pocięty przez wąwozy.

Wychodzimy z lasu, a przed nami pojawia się widok na Połoninę Caryńską, na której byliśmy dzień wcześniej.

Mijamy jeszcze całkiem nijakie schronisko Pod Małą Rawką i wracamy zadowoleni na parking.