Relacja – Lackowa 2023

on

Nie zapomnę jak w drodze do Sanoka dopadł mnie cień gór Beskidu Niskiego. Dzikie, ciemne, niedostępne i praktycznie bezludne szczyty pokryte gęstą roślinnością. Na pewno są one dziksze, aniżeli przepełnione turystami i agroturystyką Bieszczady. Lata kiedy była to polska Alaska przeminęły. Region ten od lat jest dla mnie miejscem wyjątkowym. 25 lutego 2023, około godziny 10 pada pomysł zdobycia zimą najwyższej góry Beskidu Niskiego.

Żwawo docieram na miejsce, czyli do miejscowości Izby. Parkuje samochód pod Końską Doliną, dość ekskluzywnym hotelem i ruszam zgodnie ze znakiem wzdłuż góry szlakiem czerwonym. Droga jest wyjątkowo błotnista i nieprzystępna. W oddali widać wybijający się szczyt Lackowej.

Słabe samopoczucie, kiepskie warunki i ogólny brak przygotowania sprawiają, że ma być to tylko niewinny trekking pod podnóże i z powrotem. Po czasie droga zaczyna być ośnieżona, a jeszcze dalej oblodzona. Skręcam w lewo i zaczynam właściwą trasę, jest mokro i ślisko. Wraz z drogą zaczynam zapominać o wszystkim dookoła i po prostu delektować się podróżą. Docieram do tzw. ściany płaczu, znaczy to tyle, że obrałem tą trudniejszą drogę i to zimą. Nachylenie tam jest naprawdę spore, a śniegu mnóstwo, wobec tego w butach do kostki bez raczków podróż jest znacznie cięższa. Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że na tym odcinku trasa zawierała elementy wspinaczkowe, tego się nie spodziewałem. Najbardziej jednak przydatna była umiejętność utrzymywania równowagi. Po drodze spotykam kilku turystów, nieco lepiej przygotowanych do takich wyjść.

Początkowe problemy kondycyjne zaczynają zanikać. Zaczynam podbiegać truchcikiem w kierunku szczytu zaraz po tym jak pokonuje „ścianę płaczu”. Pokrywa śnieżna robi się coraz grubsza, półmetrowe pachołki są praktycznie całkiem pokryte śniegiem. Na szczęście sam śnieg jest dość mocno zamarznięty w obrębie trasy więc nie wpadam dość często po kolana w biały puch. Sam szczyt jest dość mocno wypłaszczony, więc do celu biegnę już truchcikiem. Docieram na szczyt Lackowej (997m), gdzie spotykam grupkę turystów. Widoki ze szczytu nie zachwycają ze względu na spore zalesienie. Pytam ich o drogę, gdyż nie chce wracać tą samą którą przyszedłem. Dowiaduje się, że trzeba dotrzeć do przełęczy Pułaskiego i następnie wejść na szlak żółty, tak by wrócić do miejsca wyjścia – wsi Izby. W zimowo słonecznej odsłonie Beskid Niski prezentuje się wyjątkowo dziko i surowo. Na próżno szukać tu śladów cywilizacji.

Krajobraz wyzwala we mnie chęć przygody i niebezpieczeństwa. Biegnę po wierzchołku góry, której „grań” przypomina raczej płaskowyż. Trochę stromości i poślizgów, mam wrażenie ze dookoła słyszę co jakiś czas dziki. Jestem tam kompletnie sam. Udaje mi się dotrzeć do Przełęczy Pułaskiego (743 m). Tam mam odbić w lewą stronę, okazuje się jednak, że ze względu na sporą ilość śniegu nie widzę nigdzie ścieżek i żółtego szlaku. Jako, że dość pewnie czuje się w przestrzeni decyduje się skręcić po prostu w lewo tam gdzie struktura leśna bardziej przypomina zmienioną przez człowieka.

Przełęcz Pułaskiego to miejsce, gdzie nieco się pogubiłem i odczułem nawet przez chwile lekką, ale fascynującą panikę. O tej porze roku, w tym miejscu nie ma dosłownie nikogo w promieniu kilku kilometrów. Dodatkowo zaczęła się załamywać pogoda. Wiedziałem, że sobie poradzę tylko nie wiedziałem jakim kosztem. Po chwili znajduje coś na kształt ścieżki. Wędruje jeszcze przez jakiś czas przez las, by później trafić na otwartą przestrzeń. Wszędzie widoczne są wiosenne strumyki. W podróży przeszkadza miękki śnieg i błoto. Po czasie znajduje kopyta koni i pierwsze ze śladów działalności człowieka typu ambony myśliwskie czy ślady wycinki.

Po drodze muszę się zmierzyć z miejscami na drodze gdzie ta została praktycznie całkowicie zalana przez lokalną rzekę (rzeka Biała). Po drodze rysuje się szczyt Lackowej.

Udaje mi się ostatecznie odnaleźć w terenie i wiem, że mam jeszcze kilka kilometrów do „Końskiej Doliny”. Po drodze niespotykanym widokiem jest prawosławna cerkiew. Okazuje się być otwarta. Wewnątrz typu wystrój i zapach kościelnego drewna. Dziwną kwestią jest duże oddalenie cerkwi od jakiejkolwiek cywilizacji. Odpowiedzią na to pytanie może być zjawisko nieistniejących już wiosek łemkowskich/bojkowskich. Dalsza droga nie obfituje już w żadne godne uwagi przygody. Docieram pod miejsce parkingu i wracam w doskonałym nastroju.

One thought on “Relacja – Lackowa 2023

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *